blut.jpgJózef  Blutreich

 

Życie za paczkę papierosów zawdzięczam mojemu koledze Jankowi Stawarskiemu

 

 

 

 

 

Pan Józef Blutreich urodził się w 1923r w Busku.  Mieszkał naprzeciwko kościoła św. Stanisława, na ulicy Stanisława Górki 1. Był to jedyny dom na tej ulicy. Z racji sąsiedztwa, dobrze znał proboszcza Stuglika. Oprócz niego pan Józef dobrze pamięta panią Jadwigę Tokarzewską, Stanisława Łuciowa, popa Dygdałę.  Najbliższe sąsiedzkie kontakty rodzina Blutreichów utrzymywała z Polakami, państwem Sowa.

Jego ojciec trudnił się kryciem dachów. Pan Józef pamięta, że ojciec kładł nową blachę na kopule cerkwi grecko-katolickiej. Do spółki z drugim rzemieślnikiem Polakiem kładł również dach u państwa Sowów. Oprócz tego wytwarzał baniaki, garnki blaszane, wiadra. W czasie wojny, ludzie, którzy spodziewali się, że będą wywożeni na Sybir przychodzili do jego ojca i on im w blaszanych garnkach zalutowywał tłuszcz oraz miód.

Od 1948r pan Józef z rodziną mieszka w Izraelu. Ma żonę, dwie córki i 6 wnuków. Przez 19 lat służył w marynarce wojennej Izraela. Służbę w wojsku zakończył w randze majora.

 

 

josefb.jpgOcalony, za paczkę papierosów

Zapis rozmowy:

Jak było w getcie w Busku?

O to jest długie opowiadanie. Proszę pana.

Uciekłem z getta, mi chłopak Polak, że był moim przyjacielem i on sprzedawał papierosy, i on podkupił policjanta, który tam był przy bramie, i on położył tam i on mu dał paczkę papierosów, i on powiedział chce się mnie zapytać, gdzie jego ojciec jest. A ojca zabrali do Oświęcimia. Tak, jego ojca. On był oficerem. Ja wyszedłem do bramy i on powiedział – my wracamy, i on mnie zabrał do siebie, do matki. Ubrali mnie lepiej, dali mnie koszulę, marynarkę, spodnie, bo ja byłem obdarty. I powiedział mi – „Bóg z tobą. Uciekaj”.  Dokąd uciec? Mówiłem z tym chłopcem, i on mi mówił, żebym ja poszedł do Brzuchowic. I tam w Brzuchowicach on … , że on mi pomoże uciec stamtąd. Ale ja dojść tam do Brzuchowic, wzięli się niemieccy policjanci. I ja doszedłem do lasu we Lwowie. Chodziłem całymi dniami i nocami. Nie miałem co jeść. Szukałem jagody. Podeszłem do pewnego gospodarza i on mnie nakarmił. I też powiedział mi – „Bóg z tobą. Ja nie mogę ciebie zatrzymać tu”. I tak chodziłem do granicy. I wtedy doszedłem do Husiatyna. I przeszedłem granicę, tam była rzeka [Zbrucz] i tam byli Niemcy, a ja myślałem, że tam są Rosjanie. Tam byli Niemcy. Złapali mnie. Siedziałem. Oni mnie przesłuchiwali. I ja, wypuścili mnie. Starszy Niemiec wypuścił mnie. Ja dalej szukałem lasu, żeby gonić, bo Niemcy tam byli. Goniłem, goniłem do granicy ruskiej. Tam był front. I tam był jeden naszego wyznania oficer. On poznał, że ja jestem wyznania mojżeszowego. I on zabrał mnie, i że musi mnie ratować. I on kilka nocy ze mną chodził oficer, chodził po lasach, i myśmy doszli do granicy, gdzie Niemców nie było. Ale był głód i chłód. Był z Rosjaninami. I tam był z nimi kilka lat, kilka lat, nie kilka lat, ale półtora laty. Półtora roku, przepraszam. I zostałem ranny tam. Nie było wojny, ale ktoś mnie zranił. Nie wiem kto. I zabrali mnie do szpitala w Astrachaniu. I tam był w szpitalu. I po kilku miesiącach jedna pani doktór poszła do dyrektorki szpitala i powiedziała, że ona chce mnie wypisać, bo ja mam brata w Azji i chcę pojechać do niego. Ale ona nie mówiła, że ja jestem wyznania mojżeszowego. A ta dyrektorka to był Ormianka, ona się nie pytała kim ja jestem i ona mnie wypisała ze szpitala. I dała mi przepustkę na sześć miesięcy, że mogę się zostać. I pojechałem do brata i brat przekupił tam kilka policjantów. Brat miał tam pieniądze. Przekupił ich i myśmy stamtąd z Azji pojechali gdzie można było, gdzie nie było już wojny. To było już w 45 roku w czerwcu. I pomału, pomału myśmy posuwali się do Lwowa. A w maju 45r Lwów był już wyzwolony. I sowieci dali pociągi dla tych co chcą wyjechać ze Lwowa do Polski. I ja wyjechałem z bratem. Dużo Polaków wyjechało ze Lwowa. Były przygotowane wagony. A była, była, … był zdaje się wtedy, jak to powiedzieć? Zrobili wtedy z Andersem dogawor. Żeby Polacy wyjechali. Myśmy też wyjechali do Lwowa. Ze Lwowa do Krakowa. Tam już były organizacje żydowskie, którzy nas zabrali, wysyłali przez Czechosłowację, do Włoch. Okrętami myśmy wyjechali. Anglicy nas złapali, nie pozwolili dalej jechać i nas na Cyper, wysłali nas do obozu. Obóz był zamknięty, ale mieliśmy pełną swobodę tam. Siedzieliśmy rok czasu. Wtedy dostaliśmy certyfikat, mieliśmy wyjechać do Palestyny. I w 48r wyjechaliśmy, Palestyna była już wyzwolona. A się nazywał Izrael. I od tego czasu żyjemy w Izraelu.

Po Astrachaniu pojechał pan do brata. Do Jakiej miejscowości pan pojechał?

A, ta lekarka zrobiła, bardzo ważną pomoc mi dała. Ona przez Azję dała mi przepustkę, żebym ja jechał do Lwowa. Zamiast z Astrachaniu jechać od razu do Lwowa, to ona mnie posłała do Uzbekistanu, gdzie brat był i stamtąd, żebym ja wrócił do Lwowa.

Jaka to miejscowość w Uzbekistanie to była?

Jaka to miejscowość była, koło Samarkandu … to była jakaś wieś.

Jak się nazywała ta lekarka?

Tak, chwileczkę … Ewgienija Naumowna Bachman. Ja bardzo chciałem się z nią połączyć, ale do 84r nie mogłem się połączyć, dopóki nie można było swobodnie pisać do nich.

Proszę jeszcze powiedzieć, a jak Janek miał na nazwisko ten pański kolega?

Janek, Janek,  Janek Stawarski , Stawarski zdaje się.

Pamięta pan na jakiej ulicy on mieszkał?

Nie.

(…)

A proszę mi powiedzieć, mówił pan, że wejścia do getta pilnował policjant. Co to był za policja?

Ukraińska.

Czyli to  czarna policja ukraińska.

Tak.

Dziadek też mi mówił, że w getcie strzelali do Żydów ci ukraińscy policjanci, ta czarna policja.

Pewnie, że tak …

Nawet nie byli to Niemcy, tylko ta czarna policja

Tak, tak, bili i mordowali, bili … w gettcie, tak.

 

Moi koledzy

Zapis rozmowy

„Tak, kogo tu jeszcze mogę pamiętać? Zamordowani zostali czterech chłopców, moich znajomych wyznania mojżeszowego. Czterech chłopców, siedzą na dole. I jeden na górze koło mnie. Po lewej stronie, wyższy ode mnie. (…) Fliser. Został jego brat, został przy życiu. A siostra, która była tutaj w Izraelu. Jak on się został przy życiu? On był w Izraelu z rodziną. Wrócił do Polski z żoną i dzieckiem i w lesie zamordowali żonę i dziecko. On poszedł po wodę, przynieść im wodę. To ich zamordowali, a on się został przy życiu.

Kto ich zamordował?

Ukraińcy.

A tych pozostałych chłopców, którzy siedzą?

A ci zostali zamordowani. Z getta ich wyjęli i posłali do Jabłonówki. To była miejscowość, wieś polska. Ukraińcy wypędzili wszystkich Polaków stamtąd. I tam w lesie zabijali ludzi i Polaków i Żydów.

A którzy to są chłopcy?

Którzy są? W drugim rzędzie od dołu jest czarny chłopak (…) Poliner. A później jest drugi chłopak Kuba Fuks. (…) A trzeci jest Stolzenberg. (…) A później jest chłopak, który trzyma ten papier klasa siódma, który ma chłopak z prawej strony i z lewej strony. A z lewej strony to jest Polak Malik, przypominam sobie. Ten z prawej Harij. A jest jeszcze jeden chłopak. (…) Finkiel. (…) Tam była duża rodzina i cała rodzina została wymordowana. Było pięciu chłopców i dwie dziewczęta tam były, tak. I rodziców naturalnie. Wszystkich. (…)

A Malik został się przy życiu. Bo mój kolega powiedział mi, że on go spotkał w Busku. Oni się zostali w Busku. Nawet nie wyjechali z Buska. Malik. Nie wiem czego? ”

 

*   *   *   *   *

 W tekście zachowano naturalną wypowiedź pana Józefa Blutreicha.

 *   *   *   *   *

Rozmowy z panem Józefem są jak podróż w czasie. O rzeczach minionych i obecnych rozmawiam z człowiekiem wziętym  z innego świata. Z kimś kto mimowolnie mijał mojego dziadka i babcię na ulicy w Busku, przed kościołem, gdzie bądź. To jeszcze trwająca materialna i duchowa cząstka świata zatopionego w obojętności spraw teraźniejszych. Z nicości życia ocalonego paczką papierosów – a mówią, że palenie zabija – na końcu drogi, tuż przed przekroczeniem rzeki Gichon, jeszcze obwieścił swe imię niczym przestrogę. Tak było … Pośród ruin i zdziczenia, drżący wyznawcy wyszydzonego Boga: Janek i jego mama, i gospodarz z Brzuchowic, i stary Niemiec, który oczywiście nie rozpoznał w nim Żyda, a zapominając zamknąć za sobą drzwi,  rano zdziwionym wzrokiem wodził po ścianach, ach gdzież się podział nasz więzień … , i jakiś Rosjanin (?) …, i  Ewgenija Naumowna Bachman wypisująca dziwną drogę rekonwalescencji.

Janek Stawarski. Kto go zna? Kto zna rodzinę Janka? Pytajcie o nich.

 *   *   *   *   *

Zdarzenie w trakcie jednej z rozmów odbywających się przez Skype’a.

Rozpoczynamy rozmowę. Przywitaliśmy się. Najpierw rzecz jasna o pogodzie. Nagle słyszę głos kobiecy – A z kim ty tak gadasz tam? Nu pokaż. –  Na ekranie pojawia się pół głowy żony pana Józefa. – Nu pokaż … - mówi głos i coraz natarczywiej próbuje zobaczyć mnie na ekranie. Pan Józef  zniecierpliwiony odzywa się – Nu maaaamu, nu ….. ach. – I dalej już kontynuujemy rozmowę.

Taki prosty dialog wypowiadany w Izraelu AD 2014, a jaki swojski. To banalne zdarzenie, też jest warte ocalenia. Tak mnie się przynajmniej wydaje.